"Nie będę owijał w bawełnę". Tusk się tłumaczy: Nastąpił błąd

Dodano:
Premier Donald Tusk podczas konferencji prasowej w KPRM w Warszawie Źródło: PAP / Paweł Supernak
Chcę bardzo wyraźnie powiedzieć, nastąpił błąd – w ten sposób premier Donald Tusk tłumaczył swój podpis pod postanowieniem prezydenta ws. sędziego SN Krzysztofa Wesołowskiego.

Szerokim echem odbiła się decyzja Donalda Tuska o zaakceptowaniu postanowienia prezydenta Andrzeja Dudy o wyznaczeniu sędziego Sądu Najwyższego Krzysztofa Wesołowskiego na komisarza nadzorującego wybór nowego Prezesa Izby Cywilnej. Fakt ten ściągnął na premiera krytykę ze strony tej części środowiska sędziowskiego, która kwestionowała zmiany wprowadzone w wymiarze sprawiedliwości przez rząd Zjednoczonej Prawicy. Jak wynika z ustaleń mediów, decyzja w tej sprawie wywołała również konsternacje i zdziwienie w obozie władzy. Chodzi o to, że sędzia Wesołowski trafił do SN na mocy ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa autorstwa PiS. Do sprawy szef rządu odniósł się podczas środowej konferencji prasowej. Przekonywał, że... nastąpił błąd.

Błąd urzędnika? Tusk o podpisie ws. sędziego Wesołowskiego

– Nie będę owijał w bawełnę. Chcę bardzo wyraźnie powiedzieć, nastąpił błąd – oświadczył Tusk.

Jak tłumaczył, wśród zadań premiera jest także podpisywanie setek dokumentów, czasami nawet kilkudziesięciu dziennie. Te dokumenty – podkreślał – dzielą się na bardziej techniczne i bardziej merytoryczne.

– Urzędnik odpowiedzialny za przygotowanie do podpisywania nie dostrzegł polityczności dokumentu, który stanowił o nominacji na neosędziego przez prezydenta, która wymagała mojej kontrasygnaty i doszło do sytuacji, do której nie powinno dojść – przekonywał premier.

Tusk w ogniu krytyki sędziów. "Zbyt nieprawdopodobne, by było możliwe"

Przypomnijmy, że podpis Tuska w mocnych słowach skrytykował sędzia Michał Laskowski, były rzecznik Sądu Najwyższego i były prezes Izby Karnej. – Ten rodzaj układu, dealu premiera z prezydentem budzi ogromne zaskoczenie i rozczarowanie – powiedział w rozmowie z Onetem. – Ja sam nie tyle jestem wściekły, bo nie miałem nadmiernych oczekiwań i złudzeń co do tego, jak wygląda polityka. Ale rozczarowany jestem na pewno. Tym bardziej że my, czyli legalni, tzw. starzy sędziowie, od długiego czasu prowadzimy rodzaj jakiegoś ruchu oporu wobec zmian wprowadzonych przez Zjednoczoną Prawicę i pana prezydenta, którzy próbowali i próbują przejąć Sąd Najwyższy – wyjaśnił sędzia.

Rozczarowania decyzją premiera nie krył również prof. Włodzimierz Wróbel z Izby Karnej SN, który podzielił się swoją opinią w tej sprawie za pośrednictwem mediów społecznościowych. "Na początku byłem przekonany, że to zbyt nieprawdopodobne, by było możliwe. A jednak. Kiedy politycy zawłaszczali Sąd Najwyższy, Prezydent wskazał komisarza spośród neosędziów do przeprowadzenia głosowania na prof. M. Manowską, którą upatrzył sobie na stanowisko Pierwszego Prezesa SN. Dla ważności decyzji Prezydenta Dudy potrzebna była zgoda premiera, którym był M. Morawiecki. Oczywiście nie było z tą zgodą żadnego problemu. Ale żeby dzisiaj ten sam manewr firmował swoim podpisem premier obecnego rządu umożliwiając politycznym nominatom poprzedniej władzy zachowanie kontroli nad jedną z najważniejszych części Sądu Najwyższego?" – napisał na Facebooku prof. Wróbel.

Źródło: 300polityka.pl / DoRzeczy.pl
Polecamy
Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...

Proszę czekać ...